Agnieszka Milik- Skrzypczak: Panie Profesorze, dzisiaj jest dla Pana szczególny dzień. Spotkaliśmy się w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy, gdzie jest Pan poddawany zabiegowi poboru komórek macierzystych, a popularnie mówiąc zostaje Pan dawcą szpiku kostnego. Z tego, co zdążyłam się dowiedzieć jest Pan pierwszym w Polsce transplantologiem, hematologiem i być może profesorem, a na pewno prorektorem, który poddaje się zabiegowi przekazania komórek macierzystych innemu biorcy.
Profesor Jan Styczyński: Tak, potwierdzam. Jestem dawcą szpiku. Zabieg, podczas którego rozmawiamy jest pobraniem krwiotwórczych komórek macierzystych. Poddając się tego typu zabiegowi chciałbym pokazać, że popieram całym sobą ideę bycia dawcą. Chciałbym w ten sposób unaocznić, że każdy niezależnie od piastowanych funkcji, przy założeniu, że jest osobą ogólnie zdrową, może to zrobić. Chciałbym w ten sposób rozwinąć i rozpropagować ideę dawców szpiku kostnego. To mój główny zamysł, dla którego zdecydowałem się na upublicznienie tego typu informacji.
A. M-S: Do kogo trafią Pana komórki macierzyste?
J. S.: Trafią do osoby z Polski. Tyle wiem. Reszta informacji o pacjencie jest utajniona. I mimo, iż jestem ze środowiska transplantacyjnego Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy, koledzy utajnili te informacje, co jest zresztą oczywiste. Dawca i biorca, według reguł zabiegu przeszczepu szpiku, nie mogą nic o sobie wiedzieć.
A. M-S: Proszę opowiedzieć o samym procesie przeszczepu szpiku. Widzę bowiem w Pańskich żyłach igły, obok stoi maszyna, która pobiera krew, poza tym rozmawiamy i jestem świadkiem tego procesu.
J.S.: Przeszczep jest uznaną formą terapeutyczną dla wielu chorób z dziedziny onkologii, hematologii i immunologii. Jest to metoda leczenia, którą stosuje się u pacjentów, u których zawiodła inna forma leczenia albo wiadomo, że zawiedzie tak jak w przypadku drugiej wznowy białaczki. Transplantacja polega na wymianie komórek szpiku kostnego. U pacjenta doprowadza się do zniszczenia własnych komórek krwiotwórczych, czyli macierzystych dla szpiku kostnego. Komórki te w ramach przygotowania do przeszczepu niszczy się przy pomocy chemioterapii lub radioterapii. Natomiast od dawcy w międzyczasie pobiera się komórki krwiotwórcze, celem przeszczepienia biorcy. Plan pobrania komórek założony jest na cztery do pięciu godzin. Tyle na ogół trwa zabieg.
A. M-S: Pobór komórek wygląda na bezpieczny, czy jednak ten proces może mieć negatywny wpływ na Pańskie zdrowie?
J.S.: Dla dawcy jest to zupełnie bezpieczne. Oczywiście jak każde działanie w medycynie obarczone jest to pewnym, minimalnym ryzykiem, jak np. w przypadku pobrania krwi z palca, pacjent może zwyczajnie zemdleć. Tutaj jest podobnie, ale to naprawdę żadne ryzyko, bliskie zeru. Liczone w medycynie w jednej do dwóch dziesiątych procenta. Co oznacza to dla mojego organizmu? Formalnie mój organizm nie zauważa żadnych zmian, dlatego że wyseparowana krew wraca do mnie z powrotem. Czyli obieg jest zamknięty. Oddaję komórki macierzyste i płytki krwi. Będę miał nieznacznie obniżoną liczbę płytek krwi, która w przeciągu dwóch, trzech dni wróci do normy.
A. M-S: Oddaje Pan szpik, a my podczas zabiegu rozmawiamy. Metoda wygląda na mało inwazyjną, ale jest jeszcze inny sposób poboru komórek. Proszę opisać wspomniane metody.
J.S.: Najpierw chciałbym wyjaśnić, że przez tzw. „przeszczep szpiku” należy rozumieć przeszczepienie krwiotwórczych komórek macierzystych, które w organizmie biorcy (pacjenta) namnożą się i stworzą nowy szpik kostny. Istnieją dwie możliwości pobierania macierzystych komórek krwiotwórczych. Pierwsza – to klasyczne pobranie szpiku kostnego, które wykonywane jest w znieczuleniu ogólnym. Druga metoda to pobranie komórek krwiotwórczych z krwi obwodowej metodą separacji, czyli to czemu jestem w tej chwili poddawany. Ta metoda wydaje się bardziej atrakcyjna dla dawców, jednak wiąże się z 4-dniowym przygotowaniem i przyjmowaniem zastrzyków stymulujących szpik kostny. Dawca ma duży wpływ na wybór metody pobrania komórek, jednak lekarze zawsze biorą pod uwagę sytuację pacjenta dla którego będą pobierane komórki krwiotwórcze.
A. M-S: Nie miałabym możliwości rozmowy z Panem w trakcie zabiegu, gdyby nie fakt, że wcześniej dokonał Pan rejestracji w bazie dawców komórek macierzystych.
J.S.: Proces ten wygląda następująco: potencjalny dawca, czyli osoba w przedziale wiekowym 18 do ok. 50 lat zgłasza się do rejestru dawców. W Polsce mamy trzy rejestry, a na świecie jest ich osiemdziesiąt i wszystkie są zarejestrowane we wspólnej bazie BMDW. Aktualnie w światowej bazie jest zarejestrowanych ponad dwadzieścia milionów dawców. Ja zgłosiłem się kiedyś w ramach akcji promujących pobór szpiku, które były organizowane w naszym mieście przez rejestr MEDIGEN. Tego typu akcje prowadzone są również przez DKMS Polska. Zgłoszenie polega na wypełnieniu formularza będącego oświadczeniem zdrowia i pobraniu kilku mililitrów krwi na badania zgodności antygenów HLA. Czyli, aby zostać dawcą trzeba po pierwsze wyrazić chęć oraz być ogólnie zdrowym.
A. M-S: Co decyduje o kryterium doboru dawcy, czyli kto może zostać bliźniakiem genetycznym?
J.S.: Kryterium doboru jest zgodność antygenów HLA, czyli głównych antygenów zgodności tkankowej, a nie jak powszechnie się myśli, grupa krwi. Zasady poszukiwania dawców zawsze są takie same. W pierwszej kolejności poszukuje się wśród rodziny, następnie w kraju, Europie, a na końcu na świecie. Wiąże się to oczywiście z kosztami. Ja, jako wolontariusz, nic nie dostaję za ten zabieg, natomiast koszty są generowane przez pracę aparatury, wcześniejsze poszukiwania dawcy, ludzi którzy są za ten zabieg odpowiedzialni i te wydatki musi ponieść szpital, który dokonuje przeszczepu. Biorca nie płaci za ten zabieg, lecz szpital w którym jest wykonywany przeszczep. Przykładowo koszt pozyskania komórek od dawcy polskiego wynosi ok. 30 tys. zł, od niemieckiego dwa razy tyle, a od szwajcarskiego ok. 80 tys. zł, natomiast koszt pozyskania komórek z USA to 100 tys. zł. Tym samym wyjaśnia nam się hierarchia w poszukiwaniu dawcy. Dodam tylko, że od dwóch lat najwięcej dawców mamy właśnie z Polski.
A. M-S: Widać, że rośnie świadomość społeczna tego procesu.
J.S.: Owszem. Jeszcze pięć lat temu w Polsce było zarejestrowanych ok. 25 tys. dawców, dzisiaj mamy ich ok. 360 tys. jest to niewątpliwie wynikiem wejścia na polski rynek, niemieckiej fundacji DKMS, która zainwestowała tutaj pieniądze i pokrywa koszty rejestracji. Najtańsze badanie antygenów zgodności tkankowej to rząd kilkuset złotych, a w praktyce do tysiąca złotych. Co daje nam oczywisty wynik w postaci zwiększenia liczby polskich dawców. Korzyścią, która płynie z tego faktu jest zredukowanie kosztów pozyskania i większa łatwość w dotarciu do dawców. Poza tym podobieństwo genetyczne jest dużo wyższe niż w przypadku osób z zagranicy. Dlatego jeśli MEDIGEN czy DKMS organizują tego typu akcje uświadamiające i jednocześnie propagujące ideę dawcy szpiku, to ja jako przedstawiciel gałęzi transplantologii i hematologii, mogę się jedynie cieszyć.
A. M-S: Bywa jednak, że mimo rejestracji, potencjalni dawcy rezygnują z zabiegu.
J.S.: Transplantacje opierają się na dawcach. Bez dawców nie ma transplantacji, w związku z tym wola dawcy jest na pierwszym miejscu i to on decyduje czy chce nim być, jak i o metodzie poboru. Prawda o transplantacji jest też taka, że wśród dwudziestu milionów zarejestrowanych, około jedna trzecia jest niedostępna. Jest to wynikiem wielu czynników, m.in. zachorowania w międzyczasie, niemożliwości skontaktowania się z potencjalnym dawcą, wynikiem jego przeprowadzki czy wreszcie rezygnacji.
A. M-S: Pan nie zrezygnował.
J.S.: Jak wspomniałem na początku, chciałbym poprzeć ideę bycia dawcą szpiku, czyli oddawania krwiotwórczych komórek macierzystych. Rezygnacja jest postępowaniem bardzo nieodpowiedzialnym. Po drugiej stronie czeka człowiek, którego życie zależy od tych właśnie komórek. Transplantacja opiera się na dawcach i bez ich woli nie ma mowy o przeszczepie, moją wolą było poddać się zabiegowi. O przeszczepie człowiek nie dowiaduje się z dnia na dzień, ma czas na przygotowanie, co najmniej dwa do trzech miesięcy wcześniej.
A. M-S: A co będzie Pan robił po przeszczepie?
J.S.: Po zabiegu idę do domu. A jutro wracam do codzienności.
Rozmawiała: Agnieszka Milik-Skrzypczak z Działu Promocji i Informacji CM.